Po śmierci Korsika od razu pojawiły się myśli – czemu już, dlaczego nie mogłabym jeszcze raz ją przytulić, jeszcze raz popatrzeć w oczy, pogłaskać. Dlaczego już koniec? Myślałam, że niewystarczająco ją pożegnałam, że mogłam być dla niej lepsza, lepiej się troszczyć, opiekować.
I płakałam.
Poprosiłam Boga, żeby ukoił moje serce, serca całej naszej rodziny, dał pokój i radość. Radość z ponad szesnastu pięknych, szczęśliwych, często mega, mega zabawnych lat spędzonych z naszym kochanym Korsikiem. Radość z tego, że była naszym codziennym pocieszaczem i rozweselaczem. I co najważniejsze radość z tego, że nasza wspólna historia się jeszcze nie skończyła.
Korsę wzięliśmy od znajomej, która znalazła ją jako szczeniaka na śmietniku. Była brzydka jak noc, czarna, kudłata, gryzła wszystko i wszystkich, latała i wszędzie sikała. Czarna rozpacz :) Chcieliśmy ją nawet z początku oddać i wziąć jakiegoś spokojnego psa z hodowli. Podczas jednego spaceru, kiedy jej losy się ważyły, a ona jak zwykle biegała jak oszalała, podbiegła do Taty, usiadła przed nim – tak, jakby wiedziała, o czym mowa – i popatrzyła na niego tym swoim proszącym, zawadiackim wzrokiem. No i co mogliśmy zrobić wobec takiego dictum? Została!
Miała świetne życie z nami. A my z nią. Zabieraliśmy ją prawie na każdą naszą rodzinną wyprawę po Polsce. Lubiła (i umiała!) pływać, nawet w morzu przy dużej fali. Chodziła z nami po górach, także po Tatrach – załapała się na chwilową zmianę przepisów! Zabieraliśmy ją na rowery, kajaki, grała w piłkę… Angażowała się w politykę, była chyba pierwszym psem demonstrującym przeciwko wejściu Polski do Unii Europejskiej. Załapała się nawet na główne wydanie Wiadomości TVP!
Mówi się, że psy upodabniają się do swoich właścicieli. I coś w tym rzeczywiście jest. Korsik był niepokorny, to prawda, ale był waleczny, praktycznie rządził na dzielnicy ;) – do końca, pomimo że był już leciwy, to inne psy go szanowały. Była też wierna. Psy rzadko wskakują z pomostu do wody. A ona skakała. Jak Tata wskoczył, nie miała wyjścia! xD
Uwielbiała czekoladę! Nie serwowaliśmy jej tego przysmaku często, wiedząc, że nie jest specjalnie zdrowy dla psów. Wiele sobie z tego nie robiła – szukała wszelkich sposobów, by dopaść czekoladki – usypiała naszą czujność i wykradała ze stołu, lub po prostu na bezczela otwierała plecaki i torby ;) Cały Korsik.
Bardzo jej brakuje. Nie ma kogo wytarmosić w domu, do kogo się odezwać, kiedy nikogo nie ma. Nikt nie pochrapuje pod stołem, nie szczeka, nie podkrada jedzenia. Kiedy wracasz do domu, nie witają cię te czarne, kochane oczy – pytające, co sobie teraz porobimy, w co się pobawimy, co zjemy.
Tego już nie ma. I już nie będzie na tym świecie. Co innego po drugiej stronie. Tam mam nadzieję pobiegamy sobie razem, ile będziemy chcieli. I Korsik odmłodnieje, i my też ;) Może nawet pogadamy.
Tu dochodzimy do sprawy najważniejszej. Zwierzęta nie są winne grzechu człowieka, więc nie poniosą za nas kary. Bóg obiecał, że wyzwoli je z życia w śmiertelnym ciele:
„Bo stworzenie z tęsknotą oczekuje objawienia synów Bożych, gdyż stworzenie zostało poddane znikomości, nie z własnej woli, lecz z woli tego, który je poddał, w nadziei, że i samo stworzenie będzie wyzwolone z niewoli skażenia ku chwalebnej wolności dzieci Bożych. Wiemy bowiem, że całe stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd.” Rzym. 8:18-22
Ale co w takim razie z Tobą?
Czy TY na pewno będziesz w niebie?
„Zapłatą za grzech jest śmierć, lecz darem łaski Bożej jest żywot wieczny w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” Rzym. 6:23
Nie wahaj się, poproś o największy prezent.
„A ten, kto pragnie, niech przychodzi, a kto chce, niech darmo weźmie wodę żywota” – Jezus Chrystus Obj. 22:17
Eunika
Oko w oko ze śmiercią
Kilka myśli po tym, jak pożegnałyśmy się z naszym psem, wieloletnim przyjacielem, Korsikiem. Choć trudno mi przelać na papier to, co czuję, pomyślałam, że jednak warto się podzielić, co dziś przeżywamy. Mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie pomocne.
Tego dnia czytałam 1 rozdział Listu do Filipian i słowa apostoła Pawła „Dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem” Flp. 1,21
Zawsze wydawało mi się to czymś niemożliwym do osiągnięcia, stanem jakby nieludzkim. Dziś kiedy widziałam śmierć na własne oczy, perspektywa końca życia i spotkania z Bogiem stała się całkiem realna. I w pewien sposób wyczekiwana.
Kiedy spotykasz się oko w oko ze śmiercią, uświadamiasz sobie, jak niewiele od Ciebie zależy. Że jesteś tylko tchnieniem. Ciebie lub Twoich bliskich za chwilę może tu nie być. Że ten dzień, to popołudnie może być ostatnim. Dziś czuję ogromną motywację, by zamiast skupiać się na głupotach, na sobie czy jedynie na czynnościach, zwrócić uwagę na bliskich, których mam wokół siebie. Tak szybko odchodzą… niby wiadome, ale wciąż zaskakuje. W takich chwilach dochodzi do człowieka, że jest tylko przechodniem, a życie na ziemi to tylko stacja pośrednia.
Przy okazji gorąco Was zachęcam do wysłuchania kilku minut POCIĄGU ŻYCIA:
Gdyby nie Słowo samego Boga łatwo by wpaść w apatię czy użalanie się nad sobą… bo jak zapełnić pustkę w sercu? Dziękuję Bogu, że akurat w ostatnich dniach wzięłam się za lekturę Listu do Filipian – dzięki takim fragmentom znów wstaję i zaczynam biec.
„Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie” Flp. 4,13
„Radujcie się w Panu w każdej sytuacji; powtarzam, radujcie się” Flp. 4,4
„Zapominając o tym, co za mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie w górze” Flp. 3,13-14
Najbardziej radosny z listów apostoła Pawła… pisany z więzienia!
To właśnie w tych momentach, gdy po ludzku jest najtrudniej i nie widzę w sobie sił do dalszej wędrówki, czuję bliskość Jezusa i że to On mnie niesie! Przypomnę historię, którą opowiedział mi Tata, gdy jako dziewięcioletnie dziecko pierwszy raz zetknęłam się ze śmiercią:
Pewnego dnia we śnie zobaczyłem swoje dotychczasowe życie.
Najpierw długo szedłem sam – na piasku były ślady tylko moich stóp.
Później nastąpił ten wspaniały moment – zrozumiałem, dlaczego jestem sam, co zrobił dla mnie Jezus i co chce mi dać.
Z radością otworzyłem mu drzwi swojego serca.
Odtąd na piasku pojawiły się dwa ślady – mój i Jezusa, szliśmy razem.
W jednym miejscu nie zauważyłem jednak śladów Jezusa!
Uświadomiłem sobie, że był to najgorszy
i najsmutniejszy czas w moim życiu.
Nigdy nie mogłem o nim zapomnieć.
„Panie, kiedy postanowiłem iść za Tobą,
powiedziałeś mi, że zawsze będziesz przy mnie.
Jednak w najtrudniejszych chwilach mojego życia
na piasku widnieją ślady tylko jednych stóp.
Dlaczego, gdy najbardziej Cię potrzebowałem,
Ty zostawiłeś mnie samego?”.
„Nie zostawiłem Cię. Ja Cię wtedy niosłem…”
W obliczu śmierci wyraźniej widzisz, co w życiu tak naprawdę się liczy. Co po Tobie zostanie?
Dlatego odrzucam złe myśli, biegnę dalej i patrzę w przód wołając – Boże, daj mi uratować jeszcze jednego!
Kornelia
5 komentarzy
Izabella Kossowska
mogę tylko podziękować za to że jesteście że mogliśmy WAs poznać i doświadczyć Waszej prawdziwości kiedy byliśmy w Siennej a teraz jesteśmy z wami przed ekranem mogąc was dalej z przyjemnością słuchać i oglądać niemal w każdej chwili.Dziękujemy wam za szczerość a przede wszystkim za to że pomimo trudności idziecie dalej pod prąd nie słabnąc ale dodając otuchy smaku i światła naszego Pana Jezusa CHrystusa JESTESCIE WIELKA ZACHETA że pomimo tego co nas otacza/zgnilizna jelit rządzących/ ciągniecie nas pod prąd wielkie dzięki.
Eunika
To my dziękujemy za zachętę od Was! Pozdrawiamy serdecznie :)
ms
Jedną z cech Korsika, które ja szczególnie dobrze wspominam, było przywiązanie do rodziny. Pamietam jak dziś kiedy podczas spaceru sąsiadka poprosiła mnie, abym pomógł jej opuścić ręczny hamulec w jej aucie. Ledwo wsiadłem do auta, Korsik już siedział z tyłu…Nie chciał być zostawiony sam. Jak już się zasmakuje domu i rodzinnego ciepła, samotność jest wizją nie do zniesienia…
Eunika Chojecka
o tak! Korsik był bardzo przywiązany i rodzinny!
:D
Kornelia Chojecka
MS dzięki za komentarz… Tak przygarnęliśmy ją, przez całe jej wspaniałe życie była wdzięczna, aż do samego końca!